wtorek, 21 września 2021

Choose Cthulhu 1: Zew Cthulhu - Leandro Pinto - opis rozgrywki


Długo oczekiwana gra paragrafowa "Choose Cthulhu 1: Zew Cthulhu" nadeszła do mnie, po uprzednim jej kupieniu, bardzo sprawnie. Rozpakowałem ją pod nagrywającym wszystko telefonem komórkowym, który zainstalowałem na uchwycie samochodowym, przypiętym do pochylonego monitora komputerowego w pokoju córki. Odpowiednie nachylenie uzyskałem, wkładając pod podstawkę monitora półtora centymetrowe, nieotwarte opakowanie ze szczoteczką do zębów. W paczce znalazły się dwie książki, gdyż jedna należeć będzie do Michała, która poprowadził mi pierwszą przygodę w Warhammera rpg. Byliśmy w karczmie, rozpadał się deszcz i musieliśmy ruszać na przygodę.

Nazywam się Francis Wayland Thurston i mieszkam w Bostonie. Jestem człowiekiem spokojnym, studiowałem antropologię. Trwa sroga zima w roku 1926 kiedy otrzymuję list z informacją, że mój cioteczny dziadek zmarł, a ja jestem spadkobiercą i wykonawcą jego ostatniej woli. Cioteczny dziadek (wuj matki lub ojca) mieszkał w Providence, był bohaterem opowiadania Lovecrafta i stąd wiem, że zajmował się niebezpiecznymi badaniami.

Z samego rana wsiadłem w pociąg do Providence i udałem się na pogrzeb. Od prawnika... ciotecznego dziadka!!! dostałem skrzynię, w której znalazłem płaskorzeźbę z gliny, rękopis składający się z dwóch części oraz mnóstwo pociętej gazety, które nie były zabezpieczeniem powyższych przedmiotów, a zawierały w sobie interesujące wiadomości. Po przyjeździe do domu zrobiłem sobie herbaty, usiadłem w fotelu i zamyśliłem się nad zagadkową śmiercią "sami wiecie kogo". 17 postanowiłem przejrzeć rękopis dziadka.

Składał się on z dwóch plików kartek, a nagłówek głosił KULT CTHULHU. 10 Wybrałem część dotyczącą opisu snu pana Wilcoxa, który był twórcą reliefu. Nie chciało mi się go teraz odwiedzać i postanowiłem 8 kontynuować przeglądanie rękopisu, który bardzo szybko mnie zmęczył, pomyślałem nawet, że mój wuj, tfu! Cioteczny dziadek może być szaleńcem. 32 wyjąłem ze skrzyni glinianą płaskorzeźbę. Przedstawia ona Potwora, którego mogła stworzyć jedynie czyjaś chora wyobraźnia. Dopiero teraz zebrałem się w sobie i 69 wyszedłem z domu, kierując swe kroki do kamienicy, w której mieszka pan Wilcox. Na miejscu okazało się, że on już ty nie mieszka, a przebywa w szpitalu. 36 ruszyłem do Szpitala Psychiatrycznego w Arkham. Podszedłem do recepcji, zapytałem się o Wilcoxa, podając się 34 za jego wychowawcę. Pod długiej wędrówce korytarzami, ignorowaniu krzyków, dzikich śmiechów i błagań pacjentów, docieram do pokoju, w którym przebywa człowiek, z którym chce porozmawiać. 44 Istna to pracowania mistrza rzeźbiącego w glinie. 100 Nie boję się mojego rozmówcy i śmiało wypytuję o senne wizje. Dowiaduję się o Wielkim Cthulhu, że niedługo ma nadejść, oglądam tajemnicze pismo wymalowane na tapecie w pokoju, Wilcox oznajmia, że to wersety z księgi Necronomicon i że podobno Uniwersytet Miskatonic posiada jej egzemplarz. 14 zapraszam Wilcoxa do siebie, mając nadzieję, że dowiem się od niego czegoś więcej. W dzień, kiedy mój gość jest głodny, okazuje się spokojnym człowiekiem, ale wieczorem, po tłustej kolacji znowu go nosi, jeżeli wiecie, o czym mówię. 19 trwam dzielnie przy jego łóżku i daję mu do pisania ołówek i notes. Wilcox coś bazgrze, a kiedy się budzi, oznajmia, że widział R'lyeh. A co to do cholery jest? 45 staram się rozwikłać bazgroły na kartce. Kiedy chłopak się obudził na dobre, ogarnął, snujemy plany wyruszenia na małą wyspę na Oceanie Spokojnym. Zwariowałem – zapytacie? Nie! Bazgroły odczytaliśmy jako współrzędne geograficzne i 72 rozpoczynamy przygotowania do podróży. Przydają się moje znajomości i zdobywamy niezarejestrowany statek wraz z załogą o nazwie Neptun. 101 Kiedy jak tak patrzę na tę załogę i zastanawiam się, czy dobrze zrobiłem. Jednak rezygnuję z wyprawy i zagadkę śmierci mojego ciotecznego dziadka postaram się rozwikłać w inny sposób. Wracam do domu, otwieram skrzynkę i 56 przeglądam liczne wycinki z gazet.


Bardzo dużo w nich informacji, ale musicie sami je kiedyś przejrzeć, natomiast mnie zainteresowała wzmianka o obrazie Pejzaż ze snu. 9 Zajrzałem do swojego sejfu, sprawdzając, czy moje oszczędności pozwalają na podróż do Paryża, gdzie obecnie znajduje się ten obraz. Ucieszyłem się, że mam spore oszczędności i 102 wsiadłem na statek zmierzający do Marsylii, skąd łatwo dostanę się do Paryża, by odwiedzić wiosenny wernisaż. Na miejscu dowiaduję się kilku nieznośnych informacji o obrazie, który przybyłem zobaczyć, a nawet 46 postanowiłem go kupić. Czy wiecie, że go do tej pory nawet nie rzuciłem na niego okiem? Miałem zamiar nie oglądać obrazu do czasu powrotu do domu, ale on chyba mnie woła. 22 ciskam malowidło do Atlantyku. Zrobiłem słusznie, jestem wykończony, 50 idę spać. No cóż, w drodze powrotnej nie miałem już większych przygód, dopływam bezpiecznie do Nowego Jorku. Postanawiam 86 popłynąć w dół Missisipi do Nowego Orleanu i spotkać się z inspektorem Legrasse'em. Okazuje się, że inspektor to kolejny sympatyczny mężczyzna, którego spotykam i siedząc w jego biurze przesyconym zapachem tabaki, pogrążonym w stęchłym półmroku 67 wysłuchuję ciekawej opowieści o norweskim marynarzu. Nawet dostaję od inspektora adres tego człowieka, ale musiałbym płynąć do Oslo. Nie zrobię tego, marynarz jest pewnie szaleńcem, lepiej 78 odwiedzę syna profesora Webba w Londynie, o którym czytałem w rękopisie mojego niedawno zmarłego ciotecznego dziadka. Odnajduję człowieka 6 w Londynie, czuję, że może mieć on dla mnie jakieś ważne informacje. Dziwny to człowiek, pasjonat, może na nawet fanatyk. W jego gabinecie jest wiele ciekawych rzeczy związanych z kultem Cthulhu. Webb wyrusza właśnie na Grenlandię i proponuje mi, żebym do niego dołączył. A co mi tam! 92 dołączam! Jedziemy do Liverpoolu i przed dwa dni robimy przygotowania, rozmawiamy, oglądam figurkę Cthulhu, a w końcu płyniemy na Grenlandię.


76 Przybywamy do miejscowości na półwyspie u wschodnich wybrzeży Grenlandii. Tereny te zamieszkują plemiona eskimoskich odszczepieńców. Eskimosi! Eskimosi! Wynajmujemy pokój w portowej gospodzie, zjadamy na kolacje rybki i idziemy spać. O wschodzie słońca wyruszamy 87 szukać wyznawców Cthulhu! Ale! Noc jest koszmarna. Dzieją się takie rzeczy, że 91 staram się wykręcić od dalszej podróży z... tym człowiekiem, z tym Webbem. Symuluję grypę, nigdzie nie jadę. Przez okno patrzę, jak psi zaprzęg z panem Webbem odjeżdża. To był ostatni raz kiedy go wiedziałem. Przekupuję załogę i wracamy do cywilizacji. 20 muszę skoncentrować się na innych tropach. Niby włóczenie po świecie to zły pomysł, ale 18 jadę do Kalifornii, odnaleźć bractwo teozofów. Według notatek mojego, dajmy już spokój z tym ciotecznym dziadkiem, według profesora Angella wspólnota znajduje się w małym miasteczku w hrabstwie San Benito. Odnalezienie misji okazuje się proste, wystarczyło zapytać miejscowych. Pokazali surowy kościół, o niedbale pobielonych murach swoimi brudnymi paluchami. 41 wchodzę i rozmawiam z ojcem Juarezem. Hmm... Ksiądz Juarez jest zastanawiający. Idę 3 zobaczyć jak wyglądają osoby wrażliwe na telepatyczny zew Cthulhu, których on nazywa Odbiorcami. Myślałem, że to grupa dewotów, a tu niespodzianka. Jest to wstrętna banda nieokrzesanych wilków morskich, którzy szykują się na poszukiwanie R'lyeh. 90 Postanawiam rzucić okiem, czym będą płynąć. Udajemy się do Świętego Franciszka i dopiero teraz moje marzenia o karierze słynnego antropologa dają znać i postanawiam... Tak! 37 postanawiam dołączyć do wyprawy. Wypłynęliśmy, a po czterech dniach przychodzi flauta. Woda śmierdzi rybami, przyrządy pokładowe wariują, a wszystko spowija nieprzenikniona mgła. No, do końca ona nieprzenikniona nie jest, bo nocą widzimy w oddali zielonkawy blask. 63 żeglujemy do tego miejsca. Okazuje się, że to tajemnicza miejscówka, rafa, która nie została ujęta na mapach. To! R' lyeh! Hmm? 48 Postanawiamy zejść na brzeg. Wyspa jest cmentarzyskiem ryb. A także leżą na niej trupy innych organizmów, prawdopodobniej żyjących głęboko pod wodą, ale trudno określić. Tylko co na wyspie robi ten przerażający, wielki posąg. Samodzielne przeczytanie tego paragrafu powinno Was ucieszyć, ale 94 uważam, że powinniśmy zawrócić na statek. Tak też czynimy. To nie jest R'lyeh. Ty już wiesz co to, prawda? 85 Płyniemy dalej, obieramy inny kurs. Żeglujemy w nieznanym kierunku, prujemy morskie wody.

7 Po bliżej nieokreślonym czasie dostrzegamy ziemię. Ha! Teraz do R'lyeh! Siedziba Wielkiego Cthulhu! 31 Nikt z nas nie waha się zejść na ten dziwny ląd. Chłopcy wznoszą deliryczne okrzyki i śpiewają pochwalne hymny. Dobrze, że nie wymyślono jeszcze telefonów komórkowych. Dziwna, nierealna atmosfera zaburza poczucie poziomu i pionu. Zmysł estetyczny, bycie sympatycznym zmusza mnie, do nieopisywania teraz tego widzę. Sami musicie to przeżyć. Ja natomiast skupię się na tym, żeby załogę 75 zmusić do powrotu. Wiecznie uciekam, co? Ale te olbrzymie, misternie zdobione wrota oraz posąg Cthulhu wzbudzają silny strach. Ale kto by mnie słuchał. Nie jestem samobójcą. Uciekam! Lewdo! Leeedwo! To góra czy dół? Słyszycie nacisk na ledwo? Ziemia się trzęsie. Ledwo udaje mi się uciec. 84 Ze statku obserwuję jak pozostałą część załogi próbuje wedrzeć się do siedziby Cthulhu! Oni chcą wywarzyć wrota! 26 Podnoszę kotwicę! Prędko! O nie! Widzę To! Pradawne Bóstwo prezentuje się w pełnej, bluźnierczej okazałości. Moi towarzysze podróży umierają w straszny sposób! O nieee! Płynę szybko, ale Cthulhu podąża za mną. Dogoni mnie! 4 Robię zwrot o 180 stopni i ... zderzeniu towarzyszy huk jak po przebiciu gigantycznego pęcherza. Paragraf 111 kończy moją opowieść. Ale przecież wiadomo, że to nie jest koniec ostateczny!

Jeżeli zastanawiacie się, czy to wszystko odpowiem Wam, że całą magię stanowią wątki, które w tej relacji zostały pominięte. A jest ich sporo, pojawiają się miejsca i postaci, które znamy z opowiadań.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz