niedziela, 20 października 2019

Kwestia Smaku - opowieść wiedźmińska



Każda potrawa z dodatkiem czosnku staje się smaczniejsza.

Jaskier. Pół wieku poezji





Już z daleka Wiedźmin czuł zapach jedzenia dochodzący z karczmy, do której zmierzał. Prowadził za sobą małego osiołka, z grzbietu którego zwisało truchło kikimotry.

Na spotkanie z Wiedźminem wyszedł uśmiechnięty karczmarz, wycierając ścierką tłuste dłonie.

- Kikimora ubita. Należy  się... - zaczął Wiedźmin.


- O tak... Panie Wiedźminie - przerwał mu Karczmarz. Bardzo dobrze! Szybko się z nią uwinęliście... aby czasem nie pocięliście jej za bardzo? - Karczmarz starał się wyjrzeć zza Wiedźmina.  To nic! Chłopcy, weźcie towar i na zaplecze. Tylko ruchy! Wiecie co macie robić! Nic nie idzie na zmarnowanie. Co trzeba, to do loszku... żeby się nie popsuło.

Trzech młodych, dobrze zbudowanych chłystków wyszło z karczmy i raźno zabrało się do ściągania kikimory z grzbietu osła.

- Panie Wiedźminie, zapraszam do środka... Czas na zapłatę i mały poczęstunek. Pewnieście zgłodnieli, co? Na pewno głodni jesteście i spragnieni! W uwierzcie... u nas same smakołyki.

Wiedźmin wszedł do wnętrza Karczmy. W środku siedziało kilkunastu ludzi, którzy w milczeniu spożywali swoje posiłki. Niektórzy z gości przyglądali się w skupieniu potrawom na stole lub oglądali kęsy nabite na widelec.

Wiedźmin za Karczmarzem udał się na zaplecze. Pod ścianą, głośno chrapiąc spał na łóżku mężczyzna, drugi, odwrócony plecami spał przy stole.

- No dobrze, co to za miejsce? - zapytał zniecierpliwiony Wiedźmin.

- Panie Wiedźminie, witaj Pod rozpłatanym bydlęciem... Ja nazywam się Sergiusz, a to prawdopodobnie jedyne miejsce na świecie, w którym można przeżyć tyle ekscytujących doznań smakowych. - Karczmarz wyciągnął z kredensu dwa woreczki ze złotem i skierował się w stronę Wiedźmina. A oto i zapłata. Zaraz podam kartę... Osobiście polecam... 
- Geralt!  Jak dobrze Cię widzieć, druhu! - Odezwał się człowiek, który spał przy stole...

- Jaaaaaaaskier! Jeszcze Ciebie tu brakowało. Jak żeś się tu znalazł? Ja stąd właśnie wychodzę...

- Geralt, słuchaj. - przerwał mu trubadur. Właśnie rozwiązały się Twoje problemy z brakiem pieniędzy. To ja poleciłem Ciebie Panu Sergiuszowi. - Jaskier poklepał się z uśmiechem po brzuchu. Z tej kikimory, co ją upolowałeś będzie główne danie na zbliżających się zaręczynach jednego z...

- Nie chce tego słuchać. Zjadacie pot... gatunki istot, które pojawiły się po Koniunkcji Sfer? - skrzywił się Wiedźmin. Ty też to jadłeś... Jaskier?

- Ooo, nie silcie się na filozofię Panie Wiedźminie. - przerwał mu Sergiusz podając kartę i kufel piwa. Proszę nie być tak sceptycznie nastawionym... Proszę wybrać coś z menu. Posiłek na koszt zakładu. Nie patrzcie na cenę... Jak to się mówi, po Koniunkcji Sfer pojawiły się potwory... oraz magia. A dla mnie, kolejne możliwości na przygotowanie dobrego dania.

Geralt  pociągnął solidny łyk piwa i spojrzał na menu...

"Pieczone skrzydełka kuroliszka w papryce, wątróbka z kikimory na słodko, pieczone piersi strzygi w sosie musztardowym, gulasz z mantikory z pieczarkami, zupa z barghesta, dębostwór z koprem, zapiekane w czekoladzie pióra harpii, lody z kolców echinopsa , cukierki z czułek idra..."

- Przecież większość z tych stworzeń poluje na ludzi...- stwierdził Geralt oddając kartę Karczmarzowi i patrząc się na głośno chrapiącego mężczyznę.

- A owszem. Mamy całkiem bogatą ofertę potworów z każdej niszy ekologicznej, a nawet są takie, które tej nisz nie mają. Chyba wiesz o czym mówię? Każdego potwora można oprawić i przyrządzić z niego potrawę, która nie zagrozi zdrowiu konsumenta. A jak widzicie klientów mi nie brakuje. A do tego pozyskuję z potworów składniki alchemiczne. Wystaw sobie, że już nie tylko magicy, alchemicy czy druidzi potrafią to robić, ale również i ja - Mistrz Kuchni i moi uczniowie! Ale jeżeli wiedźmińskie podniebienie jest takie delikatne... to przyrządzamy dania ze stworzeń, które ludzi normalnie nie przetrawiają. Mamy chociażby raki.

- Hmm... a smoki? Smoki też przyrządzasz...? - zapytał wiedźmin.

- O! Ja smoków nie jadam! - odparł szybko Karczmarz.

- No! Pora na mnie. - oznajmił Wiedźmin kończąc piwo. Jaskier idziesz ze mną! Zaraz... A ten co tak śpi pod ścianą to kto?
- To Wolfgang Amadeusz Kozibroda... Mój przyjaciel. - odrzekł Jaskier. Geralt, nawet nie wiesz z czego on to piwo zrobił, które piłeś.


W maju 2015 roku, w Audycji "Ossobliwości Muzyczne" w Polskim Programie Trzeciego Radia, opowiadanie przeczytał pan Wojciech Ossowski:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz